Tak oto, pełna wyczekiwania, dotarłam do trzeciego tomu mangi “Przemiana w jaśniepana”. Ku mojemu zdziwieniu, na okładce widnieją Goto wraz z Takae. Jako że fabuła kręci się wokół Sangatsu i Yukino, spodziewałam się tam właśnie ich. Skoro jednak mamy romans, siedmiu bohaterów, a na żadnej okładce nie widnieje miłość Sangatsu, Yukino… Czy to może coś znaczyć?
Fabuła w tym tomie jest bardziej zagmatwana. Oczywiście, jak na typowego shounena przystało, nie zabrakło sceny na plaży. Tam właśnie każda para ma nadzieję na zrobienie kolejnego kroku w relacji. Ostatecznie udaje się to najbardziej postaciom drugoplanowym, Ichikawie i Yurine. Ich wzajemny stosunek w tym tomie znacznie się ociepla i był to wątek, który śledziłam z największą przyjemnością.
Takae bardzo chce zbliżyć się do Goto, jednak dziewczyna pozostaje nieugięta. Właściwie w ogóle jej się nie dziwię. Takae często robi podteksty seksualne i wydaje się być na uboczu grupy, jakby na siłę próbował się wpasować, a tak naprawdę nikt za nim nie przepada. Mimo to pozostaje energiczny i wydaje się nie zauważać niechęci innych.
Relacja Sangatsu z Yukino za to robi się… nudna. Yukino, w moim odczuciu, jest postacią kompletnie nieprzemyślaną, nie ma nic do zaoferowania czytelnikowi. Jeśli po dwóch poprzednich tomach jakkolwiek im kibicowałam, tak w tym miałam nadzieję, że Sangatsu wybierze ostatecznie Nanamiego.
Wydaje się, że autorka sama nie wiedziała, kogo z kim sparować. Myślę że w pierwowzorze Sangatsu miała zostać uwięziona w trójkącie miłosnym z Yukino i Nanamim, ale z jakiegoś powodu autorka postanowiła pozostawić Nanamiego w roli otaczającego się bezimiennymi dziewczynami badboya.
Jednak co z zakończeniem? Otóż jest… niesamowicie rozczarowujące. Właściwie nic z niego nie wynika. Czasem dobrze jest pozostawić czytelnika z polem do namysłu czy możliwością tworzenia własnych teorii, ale w tym przypadku kompletnie to nie wyszło. Oczywistym było, że Sangatsu wybierze Yukino. Ostatecznie autorka nie daje się mu wykazać i chłopak pozostaje mierną kukiełką bez charakteru, tak jak przez całą serię.
Nasuwa się zatem pytanie, czy warto w ogóle sięgać po tę trylogię? Uważam, że tak. Postacie są sympatyczne i łatwo je polubić. Najbardziej podobały mi się relacje między Nanamim a Yurine oraz Ichikawą a Yurine (której najwięcej właśnie w trzecim tomie). Interesująco wygląda także przemiana Sangatsu w tytułowego Jaśniepana - a raczej Jaśniepannę. Ponadto do takiej opinii skłania mnie piękna oprawa graficzna, która nie traci na jakości, cały czas oferując ciekawe i dokładne tła oraz różnorakie designy postaci. Krótko mówiąc, mimo że seria ma niestety swoje minusy, nadal jest to przyjemna, lekka komedia do przeczytania w wieczór.